Dzisiaj nuda, podsumowanie czerwca i plany na lipiec. Jak na pewno nie pamiętacie, plan na czerwiec miałam bardzo ambitny: przeżyć. Biorąc pod uwagę potworne choróbsko, które męczy mnie od tygodnia, proste przeżycie okazało się trudniejsze, niż zakładałam. Na szczęście już mi trochę lepiej.
Poza tym czerwiec okazał się dość bogaty w małe sukcesy. A nawet nie takie małe.
Osiągnęłam wreszcie to wymarzone 65 kg. W wyniku chorobowego braku apetytu skończyłam czerwiec ważąc 64 kg. W każdym razie nie jestem już na diecie.
Skończyłam pierwszą korektę książki. A tak na dobrą sprawę, to napisałam drugą wersję. Całkiem satysfakcjonującą zresztą. Dzisiaj zabrałam się drugą korektę, która idzie mi dość szybko – jestem już w połowie. Jak skończę, to wydrukuję kilka egzemplarzy i dam paru osobom do przeczytania. A potem jeszcze jedna korekta z uwzględnieniem uwag czytelników i zamykam temat tej książki.
Dobra, plany na lipiec:
- wyzdrowieć i wrócić do ćwiczeń,
- pisać, tylko co? Opowiadania? Wierszyki? Czy może kolejną książkę?
- pójść do okulisty i wyrobić prawo jazdy (długa historia)
- biegać?
- ustabilizować wagę.
Chyba tyle. A poza tym zestarzeć się godnie, bo pod koniec miesiąca moje 25 urodziny.
Może wieczorem albo jutro zamieszczę jakąś normalniejszą notkę, bo wiem, że nie musicie lubić podsumowań miesiąca. Mnie jednak pomagają zebrać myśli, ustalić priorytety i kierunek działań na najbliższe tygodnie.
A na zdjęciu moje dzieło: tort urodzinowy, dla Tomcia. Bardzo czerwcowy (i tort, i Tomcio) i bardzo owocowy (i tort, i Tomcio).