Temat miejskich legend zafascynował mnie już przy pierwszym zetknięciu. Czym są miejskie legendy? Słyszeliście, że wasza sąsiadka zna kogoś, komu przytrafiło się coś absolutnie nieprawdopodobnego? Tak nieprawdopodobnego, że nie uwierzylibyście gdyby nie to, że wasza sąsiadka jest osobą godną zaufania. A że Wasza sąsiadka jest osobą godną zaufania, to nie macie wielkich skrupułów przed opowiedzeniem tej historii komuś innemu pomijając ogniwo sąsiadki i mówiąc, że wydarzyła się Waszemu znajomemu… I w ten oto sposób miejska legenda żyje i zatacza coraz szersze kręgi.
Jest wiele rodzajów legend miejskich, są śmieszne, są straszne, są absurdalne… Czasem dotyczą spraw bieżących, czasem spraw sprzed lat. Myślę, że wspólnym mianownikiem jest to, że są w pewien sposób uniwersalne: uderzają w nasze najgłębsze lęki, bawią w prosty sposób, pobudzają wyobraźnię. Spełniają podobną funkcję jak tradycyjne legendy.
Czy dziecko wsiadające do czarnej wołgi nie jest przypadkiem Czerwonym Kapturkiem zjadanym przez wilka? Czy człowiek podnoszący zatruty banknot nie jest Królewną Śnieżką zjadającą zatrute jabłko?
W tej notce (i może w kolejnych) chcę przybliżyć Wam kilka legend, które sama kiedyś spotkałam „na wolności”, a nie tylko w opracowaniach.
Chyba pierwszy raz z miejską legendą, taką najprawdziwszą z prawdziwych, zetknęłam się w podstawówce. Było to niedługo po atakach na World Trade Center, atmosfera była dość nerwowa, media straszyły wąglikiem. Szybkie szukanie nie przyniosło rezultatów, ale pamiętam ogólne ostrzeżenie, by nie otwierać anonimowych listów, bo mogą być zarażone. Czy było to oficjalne ostrzeżenie? Wydaje mi się, że media o tym mówiły, ale może mi się wydawać. W każdym razie listy bez adresata były zagrożeniem.
Zagrożeniem, według mojej ówczesnej wychowawczyni, miały też być leżące na chodnikach banknoty. Banknoty rozrzucane przez Al-Kaidę i zarażone wąglikiem. Także pieniędzy na ulicy nie wolno podnosić, bo można umrzeć w męczarniach.
Mało ciekawa legenda? Wręcz przeciwnie! Fascynująca!
Szczerze mówiąc miałam pisać tylko o banknotach, o listach w ogóle nie pamiętałam, dopiero pisząc przypomniałam sobie o nich. I wiecie co, to wszystko jest jeszcze ciekawsze.
Listy
Nie wiem czy rzeczywiście w 2002 po Polsce krążyły zarażone wąglikiem listy. Znalazłam informację o zarażonych krowach właśnie z tego okresu. Skoro Google zdaje się takich wydarzeń z Polski nie pamiętać, to pewnie nie miały miejsca. Ale wiecie, ziarnko prawdy jak zwykle gdzieś głęboko się w tym kryje. Bo polska historia zna przypadek anonimowych listów zarażonych wąglikiem: działacze Armii Krajowej w ten sposób próbowali zniechęcić gestapo do czytania anonimów. Z dobrym (choć nietrwałym) skutkiem. Artykuł na ten temat znajdziecie tu.
Banknoty
Zapytałam kiedyś mojej babci czy zna jakieś miejskie legendy. Babcia nie słyszała o zjawisku, zapytała o przykłady, przywołałam więc przykład tych banknotów. Babcia pokiwała głową i powiedziała, że tak, to zna, ale to było zupełnie inaczej: bo to Niemcy zrzucali zatrute słodycze i zabawki wyładowane materiałem wybuchowym podczas II wojny światowej.
Ktoś by mógł pomyśleć, że 70 lat to wystarczający czas, by legenda „wyszła z mody”, ale tak jak pisałam wcześniej: uderzają one w dość uniwersalne lęki, które zostają niezmienne przez pokolenia. W tym przypadku jest to lęk przed wrogiem, który w podstępny sposób sprawi, że sprowadzimy na siebie klęskę, chociaż wydawać nam się w pierwszej chwili może, że spotkało nas szczęście. Królewna Śnieżka dostała za darmo piękne, soczyste jabłko, dziecko pozbawione słodyczy i wielu przyjemności dzieciństwa przez panującą wokół wojnę znajduje zabawkę lub ciastka, w końcu współczesny człowiek, który znajduje na ulicy pieniądze… Wszystko pozornie piękne, a równocześnie śmiertelnie niebezpieczne.
Interesują Was miejskie legendy? Jeśli tak, to mam jeszcze kilka do opowiedzenia…
1 thought on “Legendy miejskie – Wąglik”
Beta
(5 lutego 2016 - 18:14)Interesują mnie te legendy , które Ty opowiesz, bo bardzo ciekawie to robisz 🙂 Chcę więcej!