Lubimy ludzi podobnych do nas. Tych z podobnym poczuciem humoru, z podobnymi upodobaniami, będących w podobnej sytuacji życiowe. Łatwo jest lubić kogoś podobnego, bo gdzieś, nie zawsze świadomie zakładamy, że skoro ta osoba dokonuje podobnych wyborów co my to też jest mądra. Też, bo kto z nas uważa się za głupiego? Tak więc dziewczyna w podobnej sukience ma dobry gust, a ktoś, kto skończył podobne studia ma dobrą ocenę rynku pracy i jest ambitny. Byłam zaskoczona, gdy zwróciłam uwagę, jak często dokonuję tego typu ocen.
Od takiej oceny pozytywnej blisko również do nielubienia ludzi, którzy dokonują innych wyborów niż my. Tak często dzielimy się na obozy, rywalizujemy, nie lubimy się, bo z jakiegoś powodu zaliczamy siebie do różnych drużyn. Łatwo człowieka zaszufladkować, odciąć się, wyśmiać, trudniej wysłuchać i dostrzec jego racje.
Życie jest łatwiejsze, gdy otoczymy się ludźmi podobnymi do nas, a odetniemy od tych innych. Znajomość z „innymi” zmusza do refleksji nad różnicami między nami. Czasem łatwiej się odciąć niż zaakceptować, że może ci „inni” dokonali lepszych wyborów niż my.
Kolejną pułapką nielubienia ludzi innych jest założenie, że „oni” mają łatwiej. Swoje problemy znamy, wiemy co nas gryzie. „Oni” nie mają tych problemów, a więc łatwiej im w życiu. I rodzi się poczucie, że należy „ich” nie lubić za to, że startują z uprzywilejowanej pozycji. A tak naprawdę, gdy przyjrzeć się z bliska, to okazuje się, że „oni” też mają problemy, że nie jest im wcale łatwiej w życiu. Owszem ich życie jest inne, ale niekoniecznie łatwiejsze.
Za grubych czasów bardzo rzucały mi się w oczy wszelkie hasełka o tym jak obrzydliwe są grube osoby. Czułam się osobiście dotknięta tego typu komentarzami, nawet jeśli nie były skierowane w moją stronę, więc je widziałam i wydawało mi się, że cały Internet nienawidzi grubych kobiet. A teraz gdy już mnie to nie dotyczy, to nagle złośliwych komentarzy o grubasach jest jakby mniej. Za to łatwiej zauważam wszelkie „Facet nie pies na kości nie poleci” czy inne „Prawdziwa kobieta ma krągłości”. Nie bolą tak jak komentarze o byciu grubym i leniwym, bo bardziej teraz lubię siebie i mniej się przejmuję tym, co inni o mnie mogą pomyśleć, ale nagle te komentarze są. Nagle się pojawiły. I powoli zaszczepiają we mnie poczucie, że istnieją jakieś „grube one”, które uważają, że nie jestem prawdziwą kobietą. I gdzieś kiełkuje myśl, że ja też powinnam tych grubych nie lubić.
A prawda jest taka, że większość dziewczyn w rozmiarze plus nie uważa tych szczupłych za gorsze. Większość dziewczyn szczupłych nie patrzy na te grube z myślą „leniwa świnia”. Gdy nie damy się ponieść jadowitym domysłom „co oni o mnie myślą”, to może się okazać, że nie ma żadnych ich. Żadnej wrogiej, zorganizowanej grupy nienawidzącej wszystkiego, co dla nas ważne, a są po prostu ludzie w zdecydowanej większości niezainteresowani tym, że inaczej niż oni układamy sobie życie. A wielu z nich jest po prostu całkiem sympatycznych.