Chociaż może ciężko w to uwierzyć, to krępuje mnie myśl, że ktoś na mnie patrzy, że ktoś mnie ocenia. Dlatego tak ciężko idzie mi to bieganie. Dlatego nie chodzę na siłownię. Dlatego nie maluję ust na czerwono.
Myślę, że nie jestem jedyną osobą, która tak ma. Absurdalna sprawa, że nie tylko przejmuję się opinią absolutnie obojętnych mi pod każdym innym względem ludzi, ale jeszcze powstrzymuję się od czegoś, na co może miałbym ochotę. I możliwe, że coś tracę z tak głupiego powodu.
Powód jest tym bardziej głupi, że tak naprawdę większości ludzi nie obchodzi moja szminka, moja forma, tempo biegu czy zadyszka.To znaczy: wielu pewnie zauważy, ale zapomną o tym tak samo szybko, jak to zauważyli.
Trzeba przyznać, że będąc wśród ludzi obserwuję i oceniam. Znów, podejrzewam, że nie ja jedna, więc mnie też na pewno ludzi obserwują i oceniają. Czasem stojąc w kolejce w sklepie próbuję zgadnąć, co osoba przede mną ugotuje dzisiaj na obiad. Równocześnie, gdyby ta osoba weszła następnego dnia do mnie do biura, to prawie na pewno bym jej nie rozpoznała. Kiedyś byłam z rodziną nad wodą. Koło nas rozłożyła się druga rodzina, przenieść się nie było jak, bo tłok, a babka przez trzy godziny robiła mężowi iście karczemną awanturę. W towarzystwie małego dziecka, któremu naprawdę nie było do śmiechu. Siłą rzeczy nie tylko w przelocie ich oceniłam, ale przyjrzałam się bardzo dokładnie i wyrobiłam sobie dość rozbudowany ogląd na sprawę. Dwa tygodnie później byłam u lekarza, siedziałam naprzeciwko tej kobiety jakieś 40 minut i nie mogłam sobie przypomnieć skąd ją kojarzę. A potem przyszedł jej mąż, ale dalej nie skojarzyłam. Pięć minut później zaczęła się awantura – dopiero wtedy sobie przypomniałam.
Pod wieloma względami uważam, że jestem całkiem przeciętna, więc myślę, że większość ludzi równie szybko zapomina przypadkowych ludzi, którzy na chwilę zwrócili ich uwagę. A skoro ci ludzie i tak nie będą mnie za chwilę pamiętać, to czemu ja w ogóle kiedykolwiek brałam ich zdanie pod uwagę?
Nieprzejmowanie się opinią znajomych przychodzi mi paradoksalnie łatwiej. Myślę, że nie pomylę się dzieląc znajomych na dwie grupy:
– tych, którym nie przeszkadzają moje drobne dziwactwa,
– tych, którzy i tak mnie nie lubią, z wzajemnością.
Tak więc skoro obcych ludzi w sumie nie obchodzi moje życie, a opinia ludzi, których nie lubię i tak mnie nie obchodzi, to czym ja się w sumie przejmuję? Już nie będę, bo po co?