Ale wysyp postów w ostatnich dniach! Nic na to nie poradzę, że ostatnio mam TYLE do powiedzenia. Dzisiaj chciałam się pochwalić moim bardzo wymagającym postanowieniem.
Postanowiłam się ważyć raz w tygodniu. Nie brzmi trudno? No może i nie, ale muszę przyznać, że ostatnio ważyłam się dość obsesyjnie. Raz za razem. 5 razy dziennie, a czasem więcej. Moja waga stała się moją małą obsesją. Postanowiłam, że koniec. Raz w tygodniu i tyle. Przedwczoraj zrobiłam sobie taki dzień przed odwykiem i zważyłam się z tej okazji jakieś 10 razy. Wczoraj dzielnie ani razu nie stanęłam na wadze. Ciągłe ważenie się kusi mnie bardziej niż słodycze czy inne łamanie zasad diety. Jak przekroczę limit kalorii, to nie będę chudnąć, ba, mogę przytyć – to jest dla mnie jasne, ale jak znowu stanę na wadze, to przecież nic się nie stanie. Nikt nawet nie musi o tym wiedzieć, prawda? Właśnie dlatego uważam, że to postanowienie pomoże mi rozwinąć samokontrolę.
Kolejnym postanowieniem, które powinnam podjąć jest ograniczenie Internetu. Całe dnie spędzam przed ekranem komputera na bezproduktywnym czytaniu bzdur. Od czasu do czasu robię postanowienie, że koniec z tym i nigdy nic z tego nie wychodzi. Po krótkim czasie wracam do złych nawyków. Może właśnie dzisiaj przyszła odpowiednia pora, by coś zmienić? Postanawiam więc, że od dziś w Internecie spędzać będę nie więcej niż 4 godziny dziennie. I tak dużo, ale uwierzcie, że jest to mocne ograniczenie. Może taka publiczna deklaracja sprawi, że łatwiej będzie mi się dostosować. Internet sprawia, że jestem strasznym „zarazkiem”. Wszystko zrobię „zaraz”. Zaraz się ruszę. Zaraz poćwiczę. Zaraz posprzątam. W końcu się ruszam, ćwiczę i sprzątam, ale mogłoby być lepiej. A bez głupiego przeglądania Internetu będę mieć więcej czasu na czytanie, więcej czasu na pisanie. Więcej czasu na sprzątanie? To też by pewnie nie zaszkodziło.
Kończę więc notkę. Idę sprzątać, czytać i ćwiczyć. I pisać.