Dwa dni temu przyjaciółka zapytała mnie czy napiszę notkę o dniu matki. Zaczęłam myśleć i stwierdziłam, że o macierzyństwo to tak wiele czasem sprzecznych uczuć i emocji, że nie wiem co napisać. O ogromie miłości? O lęku? O wychowywaniu dzieci? O trudach spędzania z nimi każdego dnia? O buzujących hormonach i silnych instynktach? W końcu zdecydowałam, że będzie trochę o spojrzeniu na siebie oczami dziecka.
Małe dziecko oczywiście ma swój charakter, humory, upodobania, ale przede wszystkim naśladuje swoich najbliższych. Używa takiego słownictwa, jakiego używają rodzice, naśladuje ich mimikę, ruchy, wyłapuje śmieszne nawyki. Chce jeść to co tata, chce ćwiczyć jak mama, prowadzić samochód i gotować obiad. Jak mała małpka. Albo lusterko.
Pewnego dnia mój mały Tomcio (lat w tej chwili trzy, wtedy ze dwa i pół) zaczął na mnie krzyczeć. Oczywiście został szybko uciszony i wysłany do pokoju, by przemyśleć sprawę w odosobnieniu, a ja zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem zbyt często nie podnoszę głosu. Czemu Tomcio krzyczy? Kogo naśladuje? A on naśladował mnie. Od tego czasu bardzo się pilnuję, by mówić do niego stanowczo, jasno komunikować co jest złe, ale nie uciekać się do krzyku. I skutkuje. Tomcio mnie słucha i sam też nie krzyczy.
Na szczęście w tym moim lusterku (Mikołaj jest jeszcze trochę za mały) widzę głównie dobre rzeczy. Tomcio często mi mówi, że mnie kocha. To dobrze, bo to znaczy, że on też to często słyszy. Tomcio mówi mi komplementy (Mamusiu, jaka ty jesteś elegancka! – a ja rozczochrana i w piżamie), bo słyszy jak jego tatuś to robi. Tomcio mnie chwali (Jak ładnie przeczytałaś ten wierszyk! Brawo!), bo sam jest chwalony. A kiedyś wyznał babci szeptem pokazując na mnie i na Darka – „Wiesz Babu, oni się kochają.”. W takich chwilach wiem, że robię dobrą robotę, że moje dzieci dostają tyle miłości ile trzeba. Wiem również, że chociaż to jeszcze maluchy, to rozumieją dużo więcej niż się niektórym wydaje. I motywują, żeby być lepszą dla nich. Żeby nie mówić o nich źle, żeby nie mówić źle o sobie, bo to też jest ważne. Dziecko widząc zakompleksioną i wiecznie niezadowoloną mamę nie będzie szczęśliwe. Oni to, co dzisiaj zobaczą w domu przeniosą kiedyś na swoje rodziny, więc niech widzą to, co najlepsze.