Pierwszy czerwca, to chyba dobry moment, na podsumowanie, co udało mi się, a co nie udało w maju. Przede wszystkim ten maj jakoś tak mi szybko zniknął, że nawet nie wiem kiedy. Nie biegałam, bo okulary mi się poluzowały i mi spadają jak próbuję biec. W sumie to tylko wymówka, bo mogłabym je dokręcić, ale nie mam śrubokrętu. Mogłabym go kupić, ale… Jakoś z tym bieganiem nie umiem się zgrać. Na swoją obronę mam to, że ćwiczę i jestem coraz silniejsza i sprawniejsza.
Waga wreszcie spadła o kolejne 2 kg. Ostatnio coraz ciężej schodzą te kilogramy i częściej stoję w miejscu niż tracę, ale maj kończę z ładnym wynikiem równych 67 kg. Czyli jeszcze dwa przede mną i dwadzieścia osiem za mną. W tej chwili już wyglądam świetnie, ale te 2 kg powinno dodać całości takiego szlifu.
Jeśli chodzi o pisanie, to zrobiłam pierwszą korektę około połowy książki. Przez pierwszą korektę rozumiem dodawanie wątków pobocznych, wprowadzanie ogromnych zmian i przewrócenie wszystkiego do góry nogami. O ile pisanie pierwszego szkieletu, na którym teraz pracuję też nie było łatwe, ale satysfakcjonujące, o tyle ta korekta jest przede wszystkim męcząca.
Poza tym czerwiec nie zaczyna się wcale fajnie,już na wstępie jestem zmęczona, właśnie robię generalne porządki, więc mnóstwo roboty przede mną, strona firmowa, za którą odpowiadam, została zaatakowana i wyłączona, Tomcio jest przeziębiony, a na mojej działce szaleje rdestowiec – bardzo ekspansywny chwast.
Oczywiście u lekarza nie byłam (ale kiedyś pójdę, obiecuję!), przeczytałam „Makbeta”, połowę „Katedry Najświętszej Maryi Panny w Paryżu” i przesłuchałam ¾ „Faraona” – jedno i drugie obiecuję dokończyć.
Ważenie się raz na tydzień prawie mi wychodzi, czasem jest to dwa razy, ale przestałam obsesyjnie sprawdzać ile ważę trzy razy w ciągu dnia. Ograniczenie korzystania z Internetu idzie mi jak zwykle tak sobie, ale bywało gorzej. Francuski oczywiście leży i kwiczy. Chociaż ja nawet nie umiem po francusku porządnie kwiczeć. Wracam do tego mojego bałaganu (jakieś dwie godziny temu wyrzuciłam wszystkie ubrania z szafek, nawet nie ma gdzie nogi postawić) i chyba to o nim będzie kolejna notka. A do sprzątania puszczę sobie audiobook po francusku.
A jakie mam plany na czerwiec? Czerwiec planuję przeżyć, bo zapowiada się bardzo intensywny miesiąc.