Na liście wymieniłam asertywność, ale po przemyśleniu dochodzę do wniosku, że nie jest to adekwatne określenie. Tu nie chodzi tylko o asertywność. Tu chodzi o coś znacznie więcej. Mam wiele cech, których w sobie nie lubię. Jest wiele kompromisów, na które idę z wygody lub strachu przed konfrontacją. Kiedyś taka nie byłam. Szłam jak taran przez życie głośno wyrażając swoje zdanie i często obrywając za to po głowie. Ostatnio stałam się bardziej wycofana, i zachowawcza. W efekcie rzadziej jestem krytykowana, ale czy o to chodzi? Chyba nie. Nie chcę żeby w moim życiu o to chodziło.
Chciałabym w mniejszym stopniu przejmować się tym, co ludzie powiedzą. Nie zastanawiać się nad tym, co ktoś o mnie myśli. Po prostu robić swoje i robić to najlepiej jak umiem.
Choć to zabrzmi bardzo banalnie chciałabym po prostu być dobrym człowiekiem. By to osiągnąć muszę przede wszystkim mówić prawdę. Znów banał, ale jaki ważny i jak trudny do realizacji. Jak trudno powiedzieć „zepsułam”, zamiast „zepsuło się”.
W ramach ćwiczenia asertywności powiedziałam ostatnio sąsiadowi, że nie podoba mi się, że parkuje na zakazie. To znaczy, w sumie ostatecznie powiedziałam mu, że parkuje jak dupek. Niezbyt asertywnie, ale za to bardzo prawdziwie. Na swoją obronę mam to, że nastąpiło to po przedstawieniu przeze mnie wielu rzeczowych argumentów: że blokuje drogę pożarową (pani, kto tu kiedy pożar widział?), że tu jest plac zabaw i w samochód może uderzyć piłka (to niech dzieciaki nie bawią się piłką), że parking jest niedaleko (on tu dłużej mieszka i będzie robił co chce), a nieprawda, bo ja tu mieszkam dłużej (to się wyprowadź jak nie pasuje, bo ja tu będę parkował), no to parkuje pan jak dupek. Uważam, że na to zasłużył i nie mam wyrzutów sumienia.