Dwie rzeczy, o których chyba wszyscy już wiedzą: jestem mamą, regularnie ćwiczę w domu. Jako mama mogę wybrać jedną z dwóch metod ćwiczeń, albo amatorską albo zawodową.
Wersja amatorska: pozbywasz się dzieci (kładziesz spać, lub delegujesz kogoś do zajmowania się nimi) i ćwiczysz. Tadam!
Wersja zawodowa:
- Próbujesz zająć czymś dzieci. Klocki, ciastka, puzzle, demolowanie przedpokoju – bez różnicy, byle dały ci spokój.
Zaczynasz rozgrzewkę, zanim skończysz dzieci zdążą zorientować się, że dzieje się coś ciekawego i pojawią się żeby patrzeć. - Z dwójką niewiele się da zrobić, więc albo starsze czymś przekupujesz, albo młodsze kładziesz spać. Albo chociaż jedno oddajesz komuś pod opiekę.
Masz jedno dziecko. Co teraz? - Pompki – dostępne z dzieckiem stabilnym, najlepiej dwuletnim – dziecko siada ci na plecach, a ty próbujesz dźwignąć się chociaż kilka razy. Jak dobrze, że mój Tomcio jest chudziną!
- Przysiady – dziecko mniejsze na ręce lub starsze na barana – dziecko piszczy ze śmiechu, Twoim nogom mniej wesoło.
- Wspięcia na palce – dalej w temacie nóg, pozycja ta sama. Ćwiczenie jest całkiem łatwe, jak już wyhodujesz trzecią rękę, bo dwóch potrzebujesz do trzymania malucha, a trzeciej do oparcia się o ścianę dla równowagi.
- Deska – ułóż się w pozycji do deski, wytrzymaj do momentu aż dziecko wyjdzie spod ciebie i będziesz mogła się bezpiecznie opuścić.
- Spięcia brzucha – jedno z niewielu ćwiczeń mięśni brzucha, które można spokojnie wykonywać, gdy ktoś siedzi ci na brzuchu. Gorzej jak ten ktoś zaczyna podskakiwać.
- Napisałabym: zrób trzy serie, ale pewnie po drugiej i tak będziesz musiała przebrać pampersa lub przygotować kaszkę. Albo pobawić się w chowanego.
- Następnym razem wybierz wersję dla amatorów.