Często widzę różne artykuły i wpisy w Internecie, że odchudzanie jest magicznym środkiem na wszystkie problemy tego świata. Nie, nie jest. Naprawdę. Nie jest tak, że osoby szczupłe z automatu są szczęśliwsze, a taki wniosek płynie z niektórych tekstów.
Moje odchudzanie zmieniło trochę w moim życiu, ale jednak przełomowy moment nastąpił później. Wtedy postanowiłam popracować nad sobą „wielowątkowo” i to wtedy wiele rzeczy się zmieniło. A nie był to ani początek, ani koniec mojego odchudzania, miałam wtedy na koncie ponad 20 zrzuconych kilogramów. I dalej nie bardzo lubiłam to, co widziałam w lustrze. I dalej miałam problem z tym, w którą stronę powinnam iść. Coś tam skrobałam przy książce, ale bez dużego przekonania. Wzięłam się porządnie za pisanie, zamiast jak zwykle poddać się i przestać pisać a to co już mam czekałoby kolejne siedem lat aż mi się zachce na chwilę. Siedem lat, bo właśnie tyle lat temu pierwszy raz wpadłam na pomysł, na którym opiera się fabuła. Pomysł zmieniał się i ewoluował, ale nie zmienia to faktu, że pierwszy raz o tym pomyślałam te siedem lat temu.
Wracając do głównego tematu: odchudzanie samo w sobie nie daje motywacji do działania. Nie daje szczęścia. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że nie daje pewności siebie i zadowolenia z własnego wyglądu. Jak się nie lubi siebie grubego, to też nie będzie się lubić siebie chudego. Ja zawsze miałam problem z lubieniem siebie. W czasie tych ostatnich grubych lat patrzyłam na stare zdjęcia i zastanawiałam się jak ja mogłam być niezadowolona ze swojego wyglądu. Obiecywałam sobie, że jak schudnę, to już nigdy, przenigdy nie będę narzekać na swój nos, ani na owal twarzy, ani na bliznę na uchu. Schudłam i znowu nie lubię swojego nosa i kształtu twarzy. Dobrze chociaż, że odpuściłam sobie tę bliznę na uchu. Na dobrą sprawę to taka blizna urojona: taka mała, że wątpię, by ktoś poza mną ją zauważał, ale ja swego czasu stwierdziłam, że już nigdy nie upnę włosów, w sposób odsłaniający ucho. Teraz mam zamiar zakrywać brzuch dla odmiany. Krótko mówiąc: nie ma takiej sylwetki, na którą nie można byłoby narzekać. Pewność siebie, samoakceptacja, to cechy, których trzeba szukać w swoim charakterze i podejściu do świata, a nie w lustrze. W lustrze pojawi się zawsze to, czego się spodziewamy.