Zabieram się do tej notki od pół roku mniej więcej i zawsze się cofam. Nie chcę być zbyt niedelikatna w swoich osądach, ale z drugiej strony uważam, że temat jest ważny.
Zacznijmy od tego:
Otyłość jest niezdrowa.
Bycie otyłym nie robi z nikogo złej osoby.
Byłam, widziałam, wiem.
I kolejny niepodważalny fakt: osób otyłych przybywa.
Czy więc te wszystkie targi plus size, modelki plus size pojawiające się w reklamach, na wybiegach i na okładkach czasopism są znakiem walki z wykluczeniem pewnej grupy? Czy są zjawiskiem pozytywnym? Hip hip hurra poszerzają nam się horyzonty?
No właśnie raczej nie: wpadamy w pułapkę szalejącej tolerancji, uważania na uczucia i mówienie miłych kłamstw, a to nie może skończyć się dobrze.
Wczoraj widziałam bardzo emocjonalny wpis nastolatki, u której wykryto początki cukrzycy i nadciśnienie związane z otyłością. I ta dziewczyna skarżyła się, że całe życie wszyscy wokół powtarzali jej, że nie jest gruba, że nie wygląda źle, że w tym wieku zbędne kilogramy jej nie zaszkodzą, a ile razy próbowała schudnąć ktoś mówił, że wcale tego nie potrzebuje. A teraz ma naście lat i lekarz straszy ją, że jeśli nic w swoim życiu nie zmieni, to będzie mieć zawał zanim skończy 25 lat.
Niedawno przeprowadzone w USA badania pokazują, że oglądanie reklam z otyłymi modelkami obniża motywację do podjęcia odchudzania. Dokładnie tak było ze mną, ile razy widziałam atrakcyjną otyłą kobietę (zazwyczaj na potwornie photoshopowanych zdjęciach) odbierałam to jako sygnał, że jest dla mnie jeszcze nadzieja. Niestety, tą nadzieją nie było odchudzanie. Bardziej niż bym chciała przyznać łapałam się stwierdzenia, że grube nie musi być brzydkie.
A tak naprawdę to przecież nie ma znaczenia. Jedyne, co się naprawdę liczy, to to, że grube nie znaczy zdrowe. Mówcie co chcecie, najpiękniejsze też nie jest bez mocnej edycji graficznej, bez tony makijażu, wystudiowanej pozy i odpowiedniego kąta fotografowania.
Jeśli ktoś ma ochotę powiedzieć, że anoreksja też nie jest zdrowa, to oczywiście ma rację. Coraz więcej krajów zabrania występowania na wybiegach dziewczynom poniżej pewnego BMI, o górnej granicy nie słyszałam. I choć z anoreksją zmaga się 2% Amerykańskiego społeczeństwa, a z otyłością 35%(dla Polski danych dotyczących tylko otyłości nie znalazłam, dla Europy jest to ok. 20%, w Polsce nadwagę ma 46% dorosłych), to częściej słyszy się o złym przykładzie jaki dają chude modelki.
Wiem jak potwornie mnie bolało, jak ktoś mówił, że jestem gruba. Równocześnie wiedziałam, że jest to prawda. Miłe kłamstwa, że nie wyglądam źle, że nie jest tak źle, że nie jestem gruba byłe miłe, ale nie prowadziły mnie w dobrym kierunku.
Prawda boli, ale jest potrzebna. Pamiętam jak zapytałam kiedyś męża czy powinnam schudnąć licząc, że powie, że jest ok i nic nie muszę zmieniać. Powiedział, że trochę w sumie by się przydało. Zabolało. Przez dłuższy czas nie wracaliśmy do tematu. W końcu nadszedł dzień, gdy byłam gotowa podjąć się tego zadania i jak wiecie cel osiągnęłam.
Mój mąż nigdy nie przestał mi mówić, że jestem piękna, nigdy sam nie poruszał tematu mojej wagi, ale gdyby wtedy zapytany wprost skłamał, to chyba nigdy nie znalazłabym w sobie siły. Bo jak pisałam już nie raz, to dla niego podjęłam ten wysiłek, choć on nigdy nie naciskał. Ale był ze mną szczery, chociaż łatwiej i bezpieczniej było skłamać.
(Wiem, że zdjęcie, którego użyłam jest idiotyczne, ale pomysł mierzenia kanapki suwmiarką na swój sposób mnie urzekł.)
4 thoughts on “Czy otyłość można promować?”
M26
(19 marca 2016 - 18:21)A ja jestem za modelkami plus size, bo nie miałam nigdy wielkiej nadwagi, tylko lekką, a ile się w czasach szkolnych nasłuchałam, że jestem grubasem (a moim koleżankom z niedowagą się nie obrywało). I wcale mnie to nie zmotywowało do schudnięcia, tylko sprawiło, że się źle czułam w towarzystwie znajomych, którzy mi dokuczali. Dopiero teraz się odchudzam wyłącznie dla swojego zdrowia, kiedy nikt mi już nic nie mówi i nie wyróżniam się wagą wśród osób w moim wieku, i robię to nawet z przyjemnością. W okresie nastoletnim 1) miałam dużo większy apetyt, 2) musiałam jeść co rodzice dawali, więc odchudzanie byłoby cięższe. Tzn. może i czasem próbowałam schudnąć, ale nic z tego nie wyszło, a teraz idzie. Łatwiej schudnąć będąc szczęśliwszym, a to szczęście m.in. dzięki temu, że nikt mnie już nie wyśmiewa 🙂 A z kolei Ciebie zmotywowało „wytknięcie” wagi, ale przynajmniej nie odbyło się to po chamsku 🙂
Rozwyrazowana
(19 marca 2016 - 20:39)Nigdy nie popierałam i nie popieram atakowania i wytkania palcami kogokolwiek. Dobrze jest lubić siebie, to prawda.
Mój problem z wagą był duży, nie wiem czy czytałaś starsze notki, ale w szczytowym momencie moje BMI sięgnęło 32. Piszesz, że masz niedużą nadwagę, a ja może też nie wyraziłam się jasno. Uważam, że modelki w rozmiarze 42 to taki zdrowy plus size, który jak najbardziej powinien mieć swoje miejsce w kobiecych czasopismach, chociaż może już zahaczać o nadwagę. Chodzi mi raczej o te ekstrema, które pojawiają się coraz częściej i to również w Polsce, czyli rozmiary 46+.
Ja też byłam dzieckiem z niedużą nadwagą, potem chudą nastolatką. Kolega w podstawówce nazwał mnie kiedyś „grubą kurwą”, o „grubej świni” też nie raz słyszałam. Czy to dlatego, że nie było modelek w rozmiarze plus? Nie, nie sądzę. Raczej dlatego, że po prostu był niewychowany. I w tym wieku nawet to pewnie nie była wina jego samego, a wina jego rodziców, tego co widział w domu.
I trochę tak niepoważnie na koniec o tych docinkach chudym. Babcia mi ostatnio powiedziała, że jestem zdecydowanie za chuda i na pewno nie podobam się już mężowi, bo mężczyznom takie suche to się nie podobają. I w ogóle według babci wyglądam jakbym była chora.
Małgorzata
(9 maja 2016 - 20:34)Problemem jest popadanie w skrajności. Latami byliśmy atakami :wieszakami z żeberkami”, więc niestety, przyjęło się, że ładne jest WYCHUDZONE. Nie bycie „w sam raz”… Bo są ludzie, którzy za nic nie będą mieć płaskiego, czy wręcz wklęśniętego brzucha i patykowatych ud. Ja sama już jako osoba dorosła, o zakończonym procesie wzrostu zwaliłam w 2,5 roku 15 kg (czyli tempo rozsądne) i przy wzroście ok. 1,60 m, ważyłam 48 kg – nadal musiałam kupować ciut za duże spodnie, bo te niby dopasowane nadal osiadały mi w udach lub na dolnej części brzucha (a ćwiczyłam codziennie, chodziłam na spacery, byłam aktywna).
Całe życie zmagam się z nadwagą, dwa razy udało mi się schudnąć. Raz miałam wypadek – spadłam z konia, wywichnęłam ramię i na skutek zmiany stylu życia, przytyłam, Później schudłam i utrzymywałam wagę kilka lat, aż do ciąży. Później dodatkowo wycinka pęcherzyka żółciowego (nie wierzyłam osobom piszącym, że przytyły po takim zabiegu, mimo zmiany diety). Widzę swoje nadliczbowe kilogramy i nie umiem ich ugryźć. Brak mi ruchu, ale do basenów, fitnessów, siłowni mam daleki i nie stać mnie po prostu. Muszę sobie poradzić inaczej…
Pozdrawiam
Rozwyrazowana
(10 maja 2016 - 19:14)Wisz prawda jest taka, że w ubrania z sieciówek mało kto pasuje dobrze. Ludzie są różnie zbudowani, a prawdziwą figurę modelki może osiągnąć mało kto: bo wzrost nie ten, bo proporcje czy skłonność do takiego, a nie innego składowania tłuszczu (nawet jak nie jest go za dużo). Dlatego całym sercem popieram różnorodność kobiet pokazywanych w mediach. Uwielbiam naturalnie starzejące się aktorki, oraz te, które mają odwagę zrezygnować z Photoshopa. Wychudzona kobieta o BMI 16 nie jest piękna – jest chora, ale to samo się tyczy kobiet otyłych.
Mnie też nie stać na siłownię i ćwiczę w domu. Muszę powiedzieć, że w sumie efekty przerosły moje oczekiwania, oprócz zrzucenia tego, co miałam zrzucić, naprawdę poprawiłam formę. Przysiady, brzuszki, pompki – do tego wystarczy tylko kawałek podłogi, tak samo jak do wielu programów fitness z youtube.