Osobom nadmiernie wrażliwym nie polecam czytania przy jedzeniu dzisiejszej notki.
Historia jest prosta:
Pewna rodzina, jak wiele rodzin w Polsce miała krewnych w USA, którzy regularnie przesyłali im paczki: a to ze słodyczami, a to z przyprawami i zupami w proszku. Paczki zazwyczaj były duże, ciężkie i wypełnione po brzegi rzeczami.
Gdy pojawiło się w skrzynce kolejne awizo, wszyscy byli podekscytowani: kolejna paczka! Tym razem przesyłka była znacznie mniejsza, a w niej tylko słoik z jakimś proszkiem.
Wszyscy domownicy obejrzeli proszek, skosztowali, by w końcu stwierdzić, że musi być to jakaś amerykańska przyprawa do zup. Przyprawa była wyjątkowo dobra i bardzo szybko zużyli ją całą.
I wtedy przyszedł list, który utknął na poczcie przez kilka miesięcy. W liście rodzina informowała, że wujek zmarł, prześlą więc jego prochy, by mógł, tak jak chciał, spocząć w rodzinnym kraju.
Moja teściowa opowiedziała mi tę historię w zeszłym tygodniu w odrobinę innej wersji, zarzekając się, że to prawda, że czytała o tym w gazecie jakieś 10 lat temu. Znam tę legendę od dawna, ale byłam zaskoczona, ponieważ tradycyjnie rzecz się dzieje w czasach, gdy telefonów było mniej, a listy ginęły trochę częściej.
W Polskiej wersji tłem wydarzeń zazwyczaj jest PRL, a legenda ma raczej ponury wydźwięk przestrogi. Za granicą, co dość zaskakujące, jest opowiadana jako kawał, ot, historia o głupim chłopie z Europy Wschodniej lub Bałkanów, który nie rozpoznał urny.
Jeszcze ciekawsze efekty daje próba umiejscowienia w czasie jej powstania. W Polsce kojarzona jest zazwyczaj z latami osiemdziesiątymi, na Bałkanach była bardzo popularna w czasie wojny w Kosowie, a więc pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Pierwsza jej wersja jest jednak dużo starsza i pochodzi aż z renesansu.
Wersja renesansowa mówiła o Żydzie, który chciał przemycić ciało swojego przyjaciela do Wenecji. W tym celu poćwiartował go, a mięso z przyprawami wsadził do słoików. Słoiki podczas rejsu ukradł współpasażer i zjadł ich zawartość.
Kanibalizm jest dość uniwersalnym tabu, co sprawia, że sama myśl o przypadkowym zjedzeniu ludzkiego mięsa budzi niepokój. Dzięki temu ta legenda żyje od tak dawna i jeszcze pewnie bardzo długo będzie krążyć po świecie.
1 thought on “Legendy miejskie: Zupa z wujka”
piszczyk
(23 września 2016 - 19:57)yummy