Skończyłam pisać książkę! Prawie 32 tysiące słów! Prawie pięć arkuszy wydawniczych!
Moja książka to dość typowa powieść dla nastolatek o nastolatkach i ich problemach. Głównymi bohaterkami są Emilka i Marta – dwie licealistki. Sympatyczne i bardzo normalne, tak jak ich przygody. Może nie ma w tym nic nowego, ale mojej mamie i przyjaciółce (a więc jedynym czytelnikom) podobało się.
I co teraz?
Teraz nic.
Wydrukowałam 5 egzemplarzy, które dam do przeczytania kilku życzliwym osobom, pewnie wprowadzę jeszcze trochę poprawek opierając się na ich opinii.
A potem?
A potem nic.
Rynek wydawniczy w Polsce jest mało przyjazny debiutantom. Na wydanie na własny koszt nie stać mnie w tej chwili, a nawet jakby było to jest to dość ryzykowna inwestycja. A nawet nie inwestycja tylko kosztowna zachcianka. Z pisania książek pieniądze są rzadko.
Gdybym miała dzisiaj w ręce pieniądze potrzebne na wydanie książki, to wybudowałabym płot na mojej działce. Po prostu dzisiaj książka nie jest dla mnie priorytetem. Pisanie, rozwijanie swojego talentu – nad tym mam zamiar dalej cierpliwie pracować, ale to po prostu chyba jeszcze nie czas na zbieranie owoców tej pracy.
Oczywiście, chciałabym kiedyś zobaczyć swoją książkę taką prawdziwą, wydaną, najlepiej na półce w księgarni. Chyba każdy, kto pisze o tym marzy. Myślę, że i na to kiedyś przyjdzie czas.
Czy uważam, że moja książka jest dobra? Tak, jest dobra. Pewnie mnóstwo rzeczy można w niej jeszcze poprawić, ale i tak jest dobra. Nie jest genialna, nie jest odkrywcza, ale bardzo przyzwoita. Uważam jednak, że jest to za mało, żeby jakiś wydawca podjął się ryzyka wydania jej. Powieści dla młodzieży jest całe mnóstwo, żeby moja książka odniosła sukces, trzebaby zainwestować sporo w promocję. A promowanie nieznanego autora, to duże ryzyko.
Tak więc dzisiaj te 5 egzemplarzy pójdzie w świat. Dokładniej w świat pójdą dwa, dwa zostaną u
mojej mamy, która będzie je pożyczać chętnym. Jeden wezmę i też chętnie komuś dam do przeczytania. A poza tym moja książka idzie do szuflady, a raczej na dysk zapasowy. Trochę to smutne, bo zżyłam się z moimi bohaterami. Wrócę jednak do nich już niedługo, bo pomysł na kolejną książkę już mi się klaruje.
Jeśli przypadkiem wśród czytelników znajduje się jakiś sprytny haker-filantrop uwielbiający literaturę dla nastolatek, który chciałby zrobić mi prezent wydając moją książkę na swój koszt, to plik znajdzie na dysku C, w folderze Dokumenty/Opowiadania/Chichot.
A ja idę kupić los, bo trafienie szóstki w totolotka jest chyba bardziej prawdopodobne.