Dzisiaj nuda, podsumowanie czerwca i plany na lipiec. Jak na pewno nie pamiętacie, plan na czerwiec miałam bardzo ambitny: przeżyć. Biorąc pod uwagę potworne choróbsko, które męczy mnie od tygodnia, proste przeżycie okazało się trudniejsze, niż zakładałam. Na szczęście już mi trochę lepiej.
Poza tym czerwiec okazał się dość bogaty w małe sukcesy. A nawet nie takie małe.
Osiągnęłam wreszcie to wymarzone 65 kg. W wyniku chorobowego braku apetytu skończyłam czerwiec ważąc 64 kg. W każdym razie nie jestem już na diecie.
Skończyłam pierwszą korektę książki. A tak na dobrą sprawę, to napisałam drugą wersję. Całkiem satysfakcjonującą zresztą. Dzisiaj zabrałam się drugą korektę, która idzie mi dość szybko – jestem już w połowie. Jak skończę, to wydrukuję kilka egzemplarzy i dam paru osobom do przeczytania. A potem jeszcze jedna korekta z uwzględnieniem uwag czytelników i zamykam temat tej książki.