Podsumowanie czerwca

11250612_10152924401273240_3010889332170906631_nDzisiaj nuda, podsumowanie czerwca i plany na lipiec. Jak na pewno nie pamiętacie, plan na czerwiec miałam bardzo ambitny: przeżyć. Biorąc pod uwagę potworne choróbsko, które męczy mnie od tygodnia, proste przeżycie okazało się trudniejsze, niż zakładałam. Na szczęście już mi trochę lepiej.
Poza tym czerwiec okazał się dość bogaty w małe sukcesy. A nawet nie takie małe.
Osiągnęłam wreszcie to wymarzone 65 kg. W wyniku chorobowego braku apetytu skończyłam czerwiec ważąc 64 kg. W każdym razie nie jestem już na diecie.

Skończyłam pierwszą korektę książki. A tak na dobrą sprawę, to napisałam drugą wersję. Całkiem satysfakcjonującą zresztą. Dzisiaj zabrałam się drugą korektę, która idzie mi dość szybko – jestem już w połowie. Jak skończę, to wydrukuję kilka egzemplarzy i dam paru osobom do przeczytania. A potem jeszcze jedna korekta z uwzględnieniem uwag czytelników i zamykam temat tej książki.

Czytaj więcej o Podsumowanie czerwca

Po co kobiecie mięśnie

Biceps
Mój nieimponujący biceps

Kobieca muskulatura zazwyczaj wzbudza więcej emocji, niż powinna. Czy wyraźnie zarysowane kobiece mięśnie są ładne czy nie – kwestia gustu. Mnie podobają się kobiety o niezbyt niskim procencie tłuszczu i lekko zarysowanych mięśniach. Prawda jednak jest taka, że przeciętna kobieta nie urośnie zbyt dużo, a już na pewno nie przypadkiem i nie przez noc. Oczywiście, że się da nabrać całkiem sporo mięśni i oczywiście, że są w Internecie zdjęcia zbyt umięśnionych kobiet. Tylko, że to są kobiety, które taki stan osiągnęły z pełną świadomością do czego dążą. I dążyły do tego poprzez przestrzeganie ścisłej diety, planu treningowego, a i pewnie „medycyna” trochę pomogła. Tak więc jeśli boisz się, że ćwicząc amatorsko zamienisz się w Pudziana, to zdecydowanie powinnaś przestać się bać.
No dobra, ale skoro nie urośniesz wielka, to po co w ogóle ćwiczyć, co te mięśnie dają? Czytaj więcej o Po co kobiecie mięśnie

Podcinanie skrzydeł

 Mój mąż tak mnie kocha, że nawet z jednodniowego wyjazdu przywozi mi prezenty. Tym razem ze szkolenia przywiózł mi paskudnego wirusa i drugi dzień pijemy herbatki ziołowe i próbujemy przeżyć. Jeśli w dzisiejszej notce brakuje chwilami sensu, to wina tego wirusa (i mojego męża!), a nie moja.
Zawsze tam, gdzie pojawi się sukces znajdzie się też grupa ludzi próbująca ten sukces zdeprecjonować. Co kieruje ludźmi, którzy robią wszystko, by nie przyznać, że udało ci się coś osiągnąć? A szczególnie, że jest to twoja zasługa? Zasługa twojej ciężkiej pracy? Czytaj więcej o Podcinanie skrzydeł

Skończyłam się odchudzać

Dzisiaj waga pokazała 64,9 kg, więc cel został osiągnięty. Zrzuciłam pełne 30 kg. Jestem z siebie dumna, oczywiście. Mimo wszystko zamiast skakać z radości zastanawiam się: co dalej. Co dla mnie oznacza koniec diety?
Zacznijmy od tego, że odchudzanie było dla mnie swego rodzaju podróżą. Długa podróżą. Zaczęłam dietę w połowie września zeszłego roku. Ćwiczyć zaczęłam w połowie października. Od zerowej kondycji doszłam do bardzo przyzwoitego poziomu i jestem silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.
Wydawać by się mogło, że nie ma nic prostszego niż przestanie być na diecie. P prostu trzeba więcej jeść, co przecież nie powinno być problemem. Błąd. Brak zbilansowania diety po diecie odchudzającej prowadzi do efektu jo-jo. Po tych wszystkich miesiącach ja doskonale wiem jak 1500 kcal/dzień wygląda na talerzu. A jeszcze lepiej wiem jak wygląda śniadanie 300 kcal. Jak wygląda drugie śniadanie 200 kcal. Obiad w okolicach 500 kcal. Potem podwieczorek koło 150 kcal, a na koniec kolacja w okolicach 300 kcal. I to wszystko, to są bardzo satysfakcjonujące porcje. Czytaj więcej o Skończyłam się odchudzać

Dla kogo tworzę

Jest niedzielne przedpołudnie, a ja siedzę i patrzę tępo w statystyki bloga. Dzisiaj zero wejść. Przeczytałam kilka newsów, odświeżam stronę ze statystykami. Dalej zero. A teraz? O, a teraz już pięć wejść.
Nikogo chyba nie zaskoczę, jak napiszę, że lubię jak mój blog jest czytany. Kto nie lubi? Za dawnych czasów wiele nastolatek kończyło swoje wpisy wdzięcznym „Komciujcie!” albo wręcz groźbą, że nowej notki nie będzie jeśli komentarzy będzie mniej niż (tu należy wstawić liczbę, zazwyczaj wyższą niż ilość komentarzy pod notką poprzednią). Może na blogach nastolatek tak dalej jest, nie wiem, nie czytuję. W każdym razie czasem sama chciałabym napisać „komciujcie”, bo miło jest wiedzieć, że po drugiej stronie ekranu jest ktoś. Ktoś żywy i prawdziwy, kto naprawdę przeczytał to, co napisałam. Nie czujcie się jednak zbyt mocno zobowiązani. Też nie lubię komentować blogów.
Zadaję sobie czasem pytanie: dla kogo i do kogo ja piszę? Po co? Czemu? Słowa płyną potokiem, ale czy jest w tym jakiś głębszy sens, czy tylko tak sobie siedzę i tłukę w tę klawiaturę. Czy w ogóle jest ważne to, czy ktoś mnie czyta? A dla kogo i w jakim celu piszę książkę? Czemu poświęcam temu czas? Czemu uparłam się żeby skończyć? Czytaj więcej o Dla kogo tworzę